WPROWADZENIE

Fragment strony z notatnika L.M M.
z zasuszonymi bratkami
wg. Picturing a Canadian Life:
L.M. Mongomery’s Personal Scrapbooks
and Book Cover
Pierwszy kontakt z książkami o Ani Shirley zawdzięczam swojej Mamie, które czytała mi je przed ponad 40 laty. Słuchałem je wówczas z pewną niechęcią, wynikającą z chłopięcego szowinizmu, który nie chce słuchać dziewczyńskich opowieści ;-) Jakoś jednak polubiłem Rudowłosą i w młodzieńczych latach chętnie sięgałem do opowieści z Wyspy Księcia Edwarda. Miłośniczką książek o Ani okazała się też moja żona, również Ania, która w książkowym wianie wniosła mi 10 zaczytanych tomów (z dwoma tomami kronik i opowieści). Nie miałem wówczas żadnego kontaktu z oryginałem, a jedynie z polskimi, starszymi tłumaczeniami, bez przypisów. Czytało się je dobrze, miały swoją poetykę i styl jakbyśmy dziś powiedzieli vintage. Z tych to książek opowieść usłyszały również nasze dzieci i właśnie podczas takiego wieczornego czytania kilkanaście lat temu dało o sobie znać skrzywienie zawodowe i pojawiło się pytanie: „Dlaczego obraz przyrody okolic Avonlea tak bardzo przypomina nasze polskie realia, czy istotnie rosną tam nasze europejskie pierwiosnki, przylaszczki, stokrotki?” 
Nie będąc literaturoznawcą nie miałem pojęcia, że Rozalia Bernsteinowa z lubością stosowała w tłumaczeniach tzw. „udomowienie” celowo upodabniając obraz PEI z przełomu wieków, do Polski z początku XX wieku.
Wiem, że dzisiaj powstały lepsze i wierniejsze tłumaczenia wolne od wspomnianej maniery, jednak nie wiem czy mam ochotę po nie sięgnąć. Jako 40-latek przeczytałem po raz pierwszy ostatni, nieznany wcześniej tom serii  - Ania z Wyspy Księcia Edwarda (The Blythes Are Quoted) w tłumaczeniu Pawła Ciemniewskiego i cóż nie zachwycił mnie. Smak wersów znanych z dzieciństwa ma walor sam w sobie.
Jednak dusza botanika ma swoja prawa dlatego zacząłem szukać jak to jest z tymi pierwiosnkami na PEI i czy zaliczam się do ludzi, nad którymi ubolewa Ania, iż mieszkają w krajach, gdzie nie ma cudownych mayflowers. Zresztą przyroda i rośliny zarówno, te ogrodowe jak i leśne, nie były jedynie tłem opowieści o Ani, ale prawie dramatis personae. Drzewa i kwiaty miały swoje imiona, nie tylko jako bohaterowie zbiorowi (więc nazwy gatunkowe), ale także jako znaczące postacie jak np. pelargonia „Bony”, wiśnia „Królowa Śniegu” i wiele innych.
Ta ciekawość była inspiracją do sięgnięcia po oryginały tekstów serii o Ani oraz poszukiwań informacji na temat przyrody Wyspy. W początkach moich eksploracji natknąłem się na dzisiaj już nieistniejącą stronę internetową „Anne's Garden” dociekliwej Japonki, która przeanalizowała całą serię, wyszukała blisko setkę gatunków i usiłowała rozszyfrować ich botaniczne desygnaty. Praca Japonki, chociaż korzystała ona z tekstów oryginalnych, nie była wcale łatwa, gdyż L.M. Montgomery najczęściej używała nazw zwyczajowych, lokalnych (akadyjskich), a niekiedy nawet epitetów przez siebie wymyślonych. Trzeba pamiętać, że te nazwy zwyczajowe nie są jednoznaczne i mogą dotyczyć niekiedy zupełnie różnych gatunków. Z drugiej strony jeden gatunek może mieć nawet kilkanaście nazw zwyczajowych, o czym będą się mogli przekonać czytelnicy niniejszego bloga. Strona „Anne's Garden” miała jednak podstawową wadę – była w 90% po japońsku. Całe szczęście, że pozostałe 10% były to nazwy angielskie pojawiające się w kolejnych tomach serii i naukowe nazwy łacińskie czytelne dla każdego botanika. To pozwoliło mi opracować polską wersję „Anne's Garden”, którą nazwałem Zielnik L.M.Montgomery. Pierwsza wersja strony zbudowana na statycznym html-u była opublikowana na darmowym hostingu "Webparku" mniej więcej 15 lat temu (w 2005 roku) i funkcjonowała jedynie 5 lat, stąd też pewnie niewiele osób się z nią zapoznało. Jej kopię można znaleźć tutaj klik>. Po dekadzie przerwy zachęcony przez Panią Bernadetę z bloga Kierunek Avonlea postanowiłem reaktywować dawny Zielnik Maud, nieco go modernizując i poprawiając diagnozy według nowo udostępnionej w Internecie wiedzy (patrz udostępniona w bibliotece cyfrowej Flora PEI). Zdaję sobie sprawę, że prezentowany materiał nie jest dziełem wolnym od wad, błędów i nieścisłości. Dlatego też trudny do korekt statyczny html, przetransponowałem go na platformę Bloggera umożliwiającą w miarę łatwe poprawki i „prace rozwojowe”, a nade wszystko wprowadzanie komentarzy czytelników, które mam nadzieję przyczynią się udoskonalania Zielnika L.M. Montgomery. Chcę również, aby poszczególne wpisy zostały ubarwione większymi fotografiami roślin z natury (obecnie są to tylko małe grafiki). Zapraszam serdecznie wszystkich, którzy chcą poznać kwiaty i drzewa rosnące na Wyspie opisanej przez Maud. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz