Ostatni niedźwiedź na Wyspie

Trop bieszczadzkiego niedźwiedzia
W powieści "Pat ze Srebrnego Gaju" możemy odnaleźć ciekawe wspomnienie pionierskiej historii Wyspy Księcia Edwarda, opowiedzianej poprzez przodków bohaterki. Tytułowa Pat i jej brat Sid, to piąte pokolenie rodziny Gardinerów, która przybyła na Wyspę w 1780 roku, na początku osadnictwa brytyjskiego. W powieści historia brzmi tak: 

Po jednej stronie sadu znajdował się cmentarz. Tak, prawdziwy cmentarz. Pochowany tam został prapradziadek Nehemiah Gardiner, który przybył na Wyspę Księcia Edwarda w 1780 r., a także jego żona, Marie Bonnet, francuska hugenotka. Leży tam także pradziadek Thomas Gardiner ze swoją żoną kwakierką Jane Wilson. Pochowano ich tam, gdyż najbliższy cmentarz znajdował się po drugiej stronie wyspy, w Charlottetown, a trzeba było tam jechać konną ścieżką przez las. Jane Wilson była skromną małą damą, która zawsze nosiła kwakierską szarość i prosty czepek. Jeden z jej czepków nadal znajdował się w pudełku na strychu Silver Bush. To ona walczyła z wielkim czarnym niedźwiedziem, który próbował dostać się do okna ich chaty z bali, polewając mu pysk gorącą mamałygą. Pat uwielbiała słuchać Judy opowiadającej tę historię i opisującej, jak niedźwiedź przedzierał się przez pniaki za chatą, zatrzymując się co jakiś czas, aby podjąć gwałtowne próby zeskrobania papki z pyska. To musiały być ekscytujące dni na wyspie P.E.I, kiedy lasy były pełne niedźwiedzi, które przychodziły, kładły łapy na ściany domów i zaglądały do okien. Jaka szkoda, że to nigdy nie mogło się powtórzyć, bo nie było już niedźwiedzi! Pat zawsze żałowała ostatniego niedźwiedzia. Jakże musiał być samotny!

Jak wiadomo historia Pat rozgrywa się w latach dwudziestych XX wieku (“I was five when the armistice was signed"), kiedy więc mógł żyć ten ostatni niedźwiedź na wyspie, który obudził takie współczucie Pat? Zamierzałem o to zapytać przyrodniczkę i regionalistkę z PEI Kate MacQuarrie prowadzącą wspaniałego bloga PEI Untamed, ale przeglądając Internet napotkałem ciekawy artykuł na ten właśnie temat "W dawnych czasach na P.E.I. były niedźwiedzie".  Później odnalazłem jeszcze dwuczęściowy artykuł "Fakty o niedźwiedziach: historia i folklor niedźwiedzi z wyspy" w Island Magazine, część pierwsza z 1987 r. i druga z 1988 roku.

Ilustracja z artykułu opisana następująco "Ręcznie wykonana drewniana zabawka stawia człowieka (?) przeciwko niedźwiedziowi – zbyt częsty przypadek na Wyspie Księcia Edwarda." Co ciekawe analogiczna zabawka z Puszczy Białowieskiej obrazuje niedźwiedzia i kowala zgodnie uderzających w kowadło.

Z zaskoczeniem dowiedziałem się, że Pat miała jeszcze pewne szanse napotkać tego ostatniego baribala na wyspie, którego widziano we wschodniej części Wyspy około 1935 roku. Jak sugeruje opowiadający tę historię Louis Cantelo z Seven Mile Road był to ostatni niedźwiedź na Prince Edward Island, który prawdopodobnie zmarł ze starości. Te opowieści zasadniczo potwierdza naukowy artykuł "An Analysis of the Historical Records for the Native Mammalian Fauna of Prince Edward Island". 

Bo oczywiście przed przybyciem białego człowieka na Wyspie żyła populacja czarnego niedźwiedzia amerykańskiego (baribala), natomiast podobnie jak na całym wschodnim wybrzeżu nie było tu w czasach historycznych niedźwiedzia grizli. Osadnicy europejscy po przybyciu w XVIII wieku zabrali się nie tylko do karczowania drzew, ale również do tępienia niebezpiecznych zwierząt. W czasach pionierskich, Isabella Robins z Bedeque „przez kilka pierwszych zim przebywała sama w chatce, niedźwiedzie przychodziły, opierały łapy na ścianach i zaglądały do okna”. Niedźwiedzie kilkakrotnie zaglądały do domów osadników, a jak głosi jedna z relacji: „z okien pierwszej szkoły w Brackley Point zastrzelono dwa niedźwiedzie”.  Z pewnością baribale mimo, że mniej agresywne niż grizli do zupełnie łagodnych stworzeń nie należą. Chociaż co prawda John Stewart w 1806 r., napisał że „w ciągu ponad dwudziestu lat pobytu na wyspie nie odnotowałem ani jednego przypadku, aby jakakolwiek osoba straciła życie przez niedźwiedzia” to historia PEI odnotowuje co najmniej kilka śmiertelnych ofiar  tych drapieżników. Kobieta imieniem Banks, która przybyła do PEI w 1775 roku na pokładzie statku Lovely Nelly, została pożarta przez niedźwiedzia, gdy szła przez las pomiędzy Georgetown a Mount Stewart. Dziewczynka z rodziny Mutchów została zabita przez niedźwiedzia w Mount Herbert. Ofiarą baribala był również Samuel Hutchinson ojciec Roberta Hutchinsona, pierwszego burmistrza Charlottetown (1855 do 1857). W 1803 roku niedźwiedź zaatakował wołu Samuela. On i jego pies obronili i uratowali wołu, ale Samuel zmarł dwa tygodnie później w wyniku ran zadanych przez niedźwiedzia.

Z artykułu Bear Facts: The History and Folklore of Island Bears Part Two

W 1806 r. John Stewart napisał, że „Nie wątpię w niecałe pół wieku, że niedźwiedzie zostaną całkowicie wytępione.” John MacGregor w 1828 r. napisał, że „jest ich obecnie znacznie mniej i rzadko się je spotyka”; 11 lat później S. S. Hill wyraził opinię, że „wkrótce znikną”. Jeszcze w latach trzydziestych XIX wieku mieszkańcy PEI starali się podróżować w grupach w celu ochrony przed niedźwiedziami. W 1832 r. pierwszy fryzjer PEI, James Roue, ogłosił w gazecie że „kupuje mięso niedźwiedzia, jeśli zostanie dostarczone na świeżo”. W 1862 r. Guardian odnotował, że „niedźwiedzie stają się bardzo liczne i niezwykle kłopotliwe na wschód od Souris”. W latach dwudziestych XIX wieku szkocki góral z zatoki St. Peters (oczywiście wschodnia część PEI) twierdził, że w ciągu 29 lat zabił 38 niedźwiedzi, strzelając do nich i zastawiając specjalne pułapki, których konstrukcji nauczył się od Indian. Kanadyjscy naukowcy szacują, że w latach 1790–1860 na Wyspie zabito około 1000 niedźwiedzi. Ostatnim hurtowym niedźwiedzim eksterminatorem  okazał się John Robertson z Kingsboro (również na wschodnim krańcu Wyspy) zwany „Johnny Jim, zabójca niedźwiedzi”. Tradycje łowcy niedźwiedzi odziedziczył po ojcu Jamesie Robertsonie znanym jako „Stary Łowca Niedźwiedzi”. Żona Johna Robertsona zmarła młodo i zostawiła go z 14 dziećmi. Jednym z tych dzieci był Robbie Robertson, urodzony w 1904 roku. Opowiadał on autorowi artykułu Dutchowi Thompsonowi, że jego ojciec łowił dorsze i morszczuki w pobliżu Souris, a nawet pracował na szkunerze Grand Banks z Gloucester w stanie Massachusetts jako rybak. Ryby były tanie, a pieniędzy brakowało, więc robił, co mógł, aby zapewnić jedzenie na stole. Zabił co najmniej 14 niedźwiedzi na PEI polując nocą z zasiadki z drzewa przy wyłożonej padlinie. Ostatni upolowany niedźwiedź na PEI został zabity przez rodzinę Leslie z Souris Line Road (oczywiście również wschodnia część PEI) w 1927 roku. Dwaj nastolatkowie George i Bernard Leslie (16 i 18 lat) w zimie tropiąc niedźwiedzia cztery godziny dopadli go śpiącego w krzakach pod drzewem. Był to duży samiec, który  miał na sobie kilka starych blizn po ranach. Tusza ważyła ponad 400 funtów (około 200 kg). Chłopcy zarobili 14 dolarów za sprzedaż niespełna galonu niedźwiedziego sadła (około 4 litrów) do Anglii. Wydarzenie to zostało opisane w lokalnej gazecie „Evening Patriot” z 8 lutego 1927 r.

Wygląda więc na to, że te ostatnie niedźwiedzie poległy w okresie tworzenia przez Maud "Pat of Silver Bush" wydanej w 1933 roku. Może Maud podczas pisania powieści gdzieś zasłyszała te historie?

Swoją drogą Europejczycy na PEI wytępili również wilki szare, rysie kanadyjskie i karibu.

5 komentarzy:

  1. Ireneusz: Dla mnie to niesamowite aby tak wymordować wszystkie niedźwiedzie, ale cóż dziś raczej stajemy w obronie ginących gatunków. Teraz w Kanadzie jest na szczęście trochę niedźwiedzi. Oglądam kanał na You Tube Pana Marcina z Lasu, który w zeszłym roku specjalnie pojechał do Kanady aby założyć kamery Fotopułapki. Ale i tak udało mu się nagrać na bieżąco niedźwiedzie w Kanadzie. W zasadzie to szuka też śladów "Wielkiej Stopy" i jak rozmawiał tam z indianami to święcie wierzą,że ona istnieje. 😊👋

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla porównania Wielkiej Brytanii (37 razy większej od PEI) ostatnie niedźwiedzie zginęły około VI wieku n.e., a ostatni wilk w 1680 roku w Szkocji. Czy to niesamowite? Dla ówczesnych ludzie usunięcie niebezpiecznych drapieżników ze swojego otoczenia to było po prostu być albo nie być. Walka o przetrwanie. Dzisiaj mamy inną perspektywę. Zachwycamy się resztkami dzikiej przyrody bezpieczni za "murami" cywilizacyjnych udogodnień. Pan Marcin filmuje niedźwiedzie grizzly (te rzadsze i groźniejsze). Swoją drogą rozwiązałem w końcu problem komentarzy. Jeśli używasz Chrome trzeba wejśc w Ustawienia -> Prywatność i bezpieczeństwo ->
    Pliki cookie i inne dane witryn -> Ustawienia ogólne i na dole w dziale "Zachowania niestandardowe" "Zezwolono na używanie plików cookie innych firm dodać domenę
    [*.]blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Wielkiej Brytanii, to wyspiarskość tego kraju załatwiła sprawę wytępienia niektórych gatunków. Na kontynencie to niemal niemożliwe. Zwierzęta (szczególnie drapieżniki) migrują i paszportów do przekraczania granic nie potrzebują. A Cieśninę Kaledońską jednak ciężko jest im pokonać

      Usuń
  3. Bardzo ciekawy blog! Na pewno będę częściej odwiedzać. Zapraszam też na mojego nowego bloga - mylifeline.

    OdpowiedzUsuń