Farma Srebrny Gaj

Srebrny Gaj (Pat ze Srebrnego Gaju - Pat of Silver Bush) był farmą położoną na wzgórzu, którego nazwa pochodziła od brzozowego zagajnika. Z pewnością nie była to nasza europejska brzoza biała, lecz amerykańska brzoza papierowa (zwana po angielsku American white birch). Gaj był siedliskiem sów prawdopodobnie syczoni krzykliwych spokrewnionych z puszczykiem, o istotnie różnorodnych głosach. Przed domem był ogród warzywny z „dziecionośną” grządką pietruszki. Ze Srebrnego Gaju widocznych było sześć sąsiednich domostw. Przed bramą była studnia, a dalej dwa sady jabłoniowe (stary i nowy). Obok sadów były zabudowania gospodarcze, a za nimi rodzinny cmentarzyk. Widać, że domostwo Pat jest kolejną wariacją na temat: „rodzinna farma na północnym wybrzeżu Wyspy Księcia Edwarda”. Wiele wspólnych elementów tego opisu znaleźć możemy w innych powieściach i opisywanych tam siedliskach (np. Srebrny Nów czy Zielone Wzgórze).


Pat i Sid to piąte pokolenie rodziny Gardinerów, która przybyła na Wyspę w 1780 roku. Przodkowie Pat przypłynęli tu na początku osadnictwa brytyjskiego, kiedy lasy porastały blisko 98% powierzchni wyspy. Przybysze w pamiętnikach z epoki powszechnie narzekali na trudy wycinki, karczowania i oczyszczenia terenu pod zakładanie osad. Tak więc nie dziwmy się specjalnie ani Płaczliwemu Willowi, ani prababce Janinie przepędzającej niedźwiedzia. Dziwić się natomiast można, że w ciągu zaledwie półtorej wieku z powierzchni PEI wytrzebiono 70% lasów i wytępiono wszystkie ssaki drapieżne i roślinożerne większe niż bóbr kanadyjski, zając amerykański czy kojot. Sprowadzono za to kilkaset europejskich roślin i zwierząt. Więcej o historii środowiskowej wyspy tutaj>

Od wschodniej strony, już poza terenem farmy rozpościerało się kolejne wzgórze - „Wzgórze Mgły” z trzema lombardzkimi topolami wieńczącymi wierzchołek. Wyobrażając sobie krajobraz Wyspy, pamiętajmy, że jest ona stosunkowo mało zróżnicowana wysokościowo – najwyższy punkt (Springton Peak) sięga tylko 152 m n.p.m. 

Krajobraz PEI jest jednak dość zróżnicowany, pofalowany wydłużonymi, chociaż niskimi wzgórzami. Farma Srebrny Gaj podzielona była na pola przeznaczone pod różne uprawy, którym Pat nadawała własne nazwy. Rodzinne farmy na PEI miały średnią wielkość 80-100 akrów czyli około 30-40 ha. Być może Srebrny Gaj był mniejszy niż średnia, gdyż ojciec Pat, dzielił pierwotną działkę z bratem (stryjem Tomem). Opisywane kawałki gruntu to raczej kilkuhektarowe pola, a nie małe poletka. Pola ogrodzone były drutem kolczastym (znienawidzonym przez Pat) lub drewnianymi płotami, pod którymi rosły niebieskie astry (michałki) i żółte nawłocie

Krajobraz z PEI - z początku XX w. - farmy dość rzadko rozmieszczone - inaczej niż w polskich wioskach
Największe „Pole Wzgórza” (The big hill field) było obsiane pszenicą. Trójkątne „Pole ciasta” (The Mince Pie field) sąsiadowało z zadrzewieniem świerkowym (potencjalnie trzy gatunki kanadyjskie) i również było orne (pewnie ziemniaczki). Reszta wymienionych pól wydaje się być łąkami kośnymi lub pastwiskami dla krów.

„Pole sadzawki” (the field of the Pool) było pokryte złocieniami (introdukowanymi z Europy), a na brzegu sadzawki rosły niebieskie kosaćce różnobarwne.
Podmokłe „Jaskrowe pole” porośnięte przybyłymi z Europy jaskrami (ostrym lub rozłogowym). Nic nie wskazuje, że były to kaczeńce (chociaż te też można spotkać na PEI). Zwróćcie uwagę na brzozy po lewej

„Pole - pożegnania lata czyli astrów” (the field of Farewell Summers) we wrześniu ozdobione kwitnącymi drobnymi astrami w typie michałków.

„Sekretne pole” (the Secret Field) o charakterze śródleśnej polanki otoczone przez lasy klonowo-jodłowe, porośnięte paprociami (w tym orlicam). W narożniku przy wejściu na pole rosły dwa małe świerki nazwane „Królową Lasu” i „Księżniczką Paproci”. Było to ukochane pole Pat, która zbierała tutaj poziomki (żadne truskawki!!!). Dedykacja powieści (To Alec and May and The Secret Field) wskazuje, że takie „Sekretne pole” miała również sama Maud (tutaj więcej o tym klik>). Ostatnim wymienionym polem jest kamienisty ugór za stodołą

The big grove of white birch on the hill behind it which gave Silver Bush its name and which was full of dear little screech owls that hardly ever screeched but purred and laughed. Beyond it all the dells and slopes and fields of the old farm, some of them fenced in with the barbed wire Pat hated, others still surrounded by the snake fences of silvery-grey "longers," with golden-rod and aster thick in their angles.

Pat loved every field on the farm. She and Sidney had explored every one of them together.

To her they were not just fields ... they were persons. The big hill field that was in wheat this spring and was now like a huge green carpet; the field of the Pool which had in its very centre a dimple of water, as if some giantess when earth was young had pressed the tip of her finger down into the soft ground: it was framed all summer in daisies and blue flags and she and Sid bathed their hot tired little feet there on sultry days. The Mince Pie field, which was a triangle of land running up into the spruce bush: the swampy Buttercup field where all the buttercups in the world bloomed; the field of Farewell Summers which in September would be dotted all over with clumps of purple asters; the Secret Field away at the back, which you couldn't see at all and would never suspect was there until you had gone through the woods, as she and Sid had daringly done one day, and come upon it suddenly, completely surrounded by maple and fir woods, basking in a pool of sunshine, scented by the breath of the spice ferns that grew in golden clumps around it. Its feathery bent grasses were starred with the red of wild strawberry leaves; and there were some piles of large stones here and there, with bracken growing in their crevices and clusters of long-stemmed strawberries all around their bases. That was the first time Pat had ever picked a "bouquet" of strawberries. 

In the corner by which they entered were two dear little spruces, one just a hand's-breadth taller than the other ... brother and sister, just like Sidney and her. Wood Queen and Fern Princess, they had named them instantly. Or rather Pat did. She loved to name things. It made them just like people ... people you loved.

They loved the Secret Field better than all the other fields. It seemed somehow to belong to them as if they had been the first to discover it; it was so different from the poor, bleak, little stony field behind the barn that nobody loved .. . nobody except Pat. She loved it because it was a Silver Bush field. That was enough for Pat. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz